Szkolenia i konferencje - Biznes międzynarodowy i globalizacja
Prof.
Stanisław Gomułka
o
wyzwaniach dla Polski i świata
Polsce potrzebna jest polityka fiskalna, która ogranicza koszt obsługi długu publicznego - stwierdził prof. Stanisław Gomułka zaproszony przez SIPH na spotkanie z przedsiębiorcami w Cedzynie.
Polsce potrzebna jest polityka fiskalna, która ogranicza koszt obsługi długu publicznego - stwierdził prof. Stanisław Gomułka zaproszony przez SIPH na spotkanie z przedsiębiorcami w Cedzynie.
Staropolska Izba Przemysłowo-Handlowa jako lider projektu "Wsparcie dla tworzenia i rozwoju Świętokrzysko-Podkarpackiego Klastra Budowlanego INNOWATOR" zorganizowała 27 stycznia 2012 r. seminarium pod tytułem "Biznes międzynarodowy i globalizacja - wpływ sytuacji międzynarodowej i krajowej na rozwój branży budowlanej w najbliższych latach". Celem seminarium było zapoznanie się z szansami, jakie stoją przed polską i europejską gospodarką w najbliższych latach w obliczu kryzysu w strefie euro. Przez blisko 3 godziny mówił na ten temat czołowy polski ekonomista prof. Stanisław Gomułka. Po wprowadzeniu dotyczącym sytuacji gospodarczej na świecie i w Polsce odpowiadał na pytania przedsiębiorców.
O
kryzysie
Zdaniem
prof. Stanisława Gomułki kryzys finansowy w latach 2008 - 2009 był
rzeczywiście największy od lat 30. ubiegłego wieku, ale
zapominamy, że w sferze realnej tamten był dużo głębszy. W USA
bezrobocie wzrosło o 30 proc., a PKB spadł o blisko 30 proc. Mocne
spadki odnotowano również w Europie, w szczególności w Niemczech,
co miało olbrzymie konsekwencje polityczne z dojściem do władzy
Adolfa Hitlera. Teraz w sferze realnej kryzys był stosunkowo
umiarkowany, spadki PKB odnotowano na poziomie od 3 do 5 procent,
bezrobocie też nie wzrosło tak drastycznie. To efekt tego, że
rządy i banki centralne zareagowały w sposób zdecydowany. Ten czas
można podzielić na dwa etapy: 7 kwartałów systematycznego
pogarszania się sytuacji i od 7 kwartałów systematyczna poprawa.
Wyraźne polepszenie nastąpiło w 2 połowie 2011 roku. Nadal
jednak niepokoi gorsza sytuacja w finansach publicznych wielu krajów.
Kilka państw - Grecja, Portugalia, Hiszpania, Włochy, Irlandia -
znajduje się ewidentnie w głębokim kryzysie i może on być w
większości z nich długotrwały. Spore problemy miały kraje
nadbałtyckie, Bułgaria, Rumunia, ale agresywne działania
spowodowały ożywienie i poprawę. Z kolei Niemcy oraz USA mimo
problemów i Japonia to nadal filary gospodarki światowej.
O
strategii wyjścia z kryzysu
Podstawowy
ciężar dostosowań muszą udźwignąć kraje bezpośrednio
zagrożone. Apele o solidarność to czerwona płachta na byka dla
podatników w Niemczech. Musi być presja, pomoc połączona z
presją, wydatki publiczne trzeba znacznie ograniczyć, być może
wprowadzić nowe podatki. Pomoc polega na tym, że rentowności
papierów wartościowych są utrzymywane na poziomie nie wyższym niż
7 procent. To całkiem dużo, to oznacza koszt obsługi długu
publicznego we Włoszech na poziomie 7 procent PKB. Dla porównania w
Polsce to 3 procent PKB. Jeśli rentowności przekraczają 7 procent,
interweniuje Europejski Bank Centralny. On przede wszystkim pilnuje
inflacji, ale to niestandardowe działania.
Finansowanie
deficytu przez bank centralny prowadzi do inflacji. Banki centralne
pełnią funkcję stabilizacyjną, muszą wywierać presję na rządy,
by ograniczały deficyty i wymagały od banku reakcji. Zacieśnienie
polityki fiskalnej skutkuje ograniczeniem wydatków inwestycyjnych.
Chodzi o to, by to ograniczenie nie było zbyt mocne, gdyż wtedy
spadną dochody. Działania oszczędnościowe muszą być rozłożone
w czasie. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przeprowadził symulację
dla gospodarki światowej. Przy obecnej sytuacji - wysoki dług
publiczny w stosunku do PKB i wysokie deficyty - około 10 lat
trzeba będzie zacieśniać politykę fiskalną, aby osiągnąć w
miarę stabilną sytuację.
O
sytuacji Polski
Polska
należy do tzw. krajów wschodzących, które mają spory potencjał
wzrostowy. W tej grupie są m.in. Indie, Turcja, Brazylia ze wzrostem
PKB do 10 procent rocznie. U nas w ciągu minionych 20 lat średni
przyrost PKB to 4 procent. W trudnym 2010 roku było to 3,9 procent,
a w 2011 - 4,3 procent. To sukces, ale na tle świata nie
nadzwyczajny. Niemcy w ubiegłym roku odnotowały wzrost PKB o 3
procent, a to kraj z grupy rozwiniętych, osiągających roczny
przyrost PKB na poziomie 1 - 2 procent.
Na 2012 r.
w Polsce prognozowany jest wzrost 2,5 - 3 procent i zacieśnianie
polityki fiskalnej. Jednak zaufanie międzynarodowych instytucji
finansowych do nas nie jest zbyt duże. W efekcie wzrostu deficytu
sektora finansów publicznych z poniżej 2 procent w 2007 do 8
procent w 2010 roku rynki finansowe zażądały 6 procent od
10-letnich papierów wartościowych, podczas gdy od niemieckich 2
procent, czeskich 4, od węgierskich 10 procent. Nie dziwię się
więc rządowi, że zdecydował się na ograniczanie deficytu - to
kwestia racji stanu - stwierdził prof. Stanisław Gomułka.
O
tzw. ustawie deweloperskiej
Geneza
zaproponowania tych przepisów wynika z relacji deweloperzy -
gospodarstwa domowe. Nieuczciwi przedsiębiorcy pożyczali od
przyszłych nabywców i nie wywiązywali się z umów. Nie było
zabezpieczeń i stąd pomysł, by pieniądze lokować na bezpiecznych
kontach. Niestety, to może oznaczać zmniejszenie popytu, ale
czystość tych relacji jest ważniejsza. Negatywy pojawią się,
jest kwestia skali. Tkanka gospodarcza reaguje jak organizm,
elastycznie i te spodziewane negatywne zjawiska okazują się w
rzeczywistości nie tak groźne. Ponadto Komisja Nadzoru Finansowego
w Polsce uznała, że zbyt dużo kredytów zaciągnięto w walutach
obcych i wprowadziła restrykcje. Odpowiedzią jest szybkie wejście
do strefy euro.
Jak wiadomo
kryzys zaczął się w USA w sektorze handlu nieruchomościami. Banki
pożyczały gospodarstwom na niskich stopach, pieniądze często
wykorzystywano na inne cele. Dług prywatny bardzo wzrósł, a gdy
podniesione zostało oprocentowanie, wielu kredytobiorców przestało
płacić. Bank Centralny USA prowadził politykę łatwego pieniądza
zbyt długo. Kredyty hipoteczne osiągnęły około 100 procent
wartości PKB, gdy w Polsce to było około 10 procent PKB.
O
dotacjach unijnych
Do
dotowanych projektów należy wnieść wkład własny, w przypadku
jednostek samorządu terytorialnego są ograniczenia. Idea, żeby
przesunąć część środków do firm jest sensowna, ale nie do
przeprowadzenia. Panują dość sztywne regulacje, Unia Europejska
będzie nadal chciała inwestować w projekty infrastrukturalne.
Jeśli pojawią się problemy z absorpcją unijnego wsparcia przez
sektor publiczny, oznaczać to będzie duże koszty polityczne dla
rządzących. Trzeba będzie szukać rozwiązania, bo potrzeby są
ogromne. Każdy rząd uzna za klęskę niewykorzystanie tych środków.
O
pozycji Chin
Chiny są
potęgą na rynkach produktowych i w handlu światowym, ale mają
słabą pozycję na rynkach finansowych i niewielki jeszcze wkład do
światowej działalności naukowej i innowacyjnej. Dużą nadwyżkę
eksportową i 3 biliony dolarów rezerwy trzeba widzieć w
towarzystwie liczby ludności: 1 340 milionów. To sprawia, że
dochód narodowy Państwa Środka liczony według siły nabywczej
oceniany jest na około 22 procent dochodu narodowego USA. Dzięki
silnemu subsydiowaniu eksportu udział Chin handlu światowym wynosi
około 10 procent. Rezerwa walutowa powoduje, że Chiny są
traktowane jako mocarstwo, choć na wojsko nie wydają dużo. Źródła
tych wielkich oszczędności są dwa: po pierwsze wielkie inwestycje
w kraju, a po drugie finansowanie nadwyżki handlowej. Wielkie
inwestycje powodują transfer zaawansowanej technologii z zagranicy,
a w rezultacie wysokie tempo wzrostu. Z czasem jednak efektywność
inwestycji będzie maleć. W miarę jak Chiny będą zmniejszać swój
dystans technologiczny do czołowych państw świata, stopnieją
możliwości szybkiego wzrostu wydajności pracy.
Na rynkach
finansowych ani Chiny ani Indie nie odgrywają dziś wielkiej roli.
Jeśli jednak chińskie PKB na głowę dojdzie za 30 - 40 lat do
poziomu 50 procent amerykańskiego, to będzie 2 razy większe niż w
USA i wtedy Chiny staną się mocarstwem także na rynku finansowym.
W USA, Japonii i Europie powstaje 95 procent patentów
międzynarodowych. - W ciągu najbliższych 20 - 30 lat dominacja
tych potęg pozostanie niezagrożona - uważa prof. Stanisław
Gomułka.